O mnie

Moje zdjęcie
Literaturoznawca, antropolog. 2005 r. - laureat ogólnopolskiego konkursu na cykl wierszy (ex aequo z kilkunastoma innymi uczestnikami). 2010 r. - zaliczenie z logiki. W przyszłości liczy na kolejne sukcesy.

niedziela, 11 listopada 2018

DZIWNA ZARAZA W GMINNYM OŚRODKU KULTURY


Siedzę na sali widowiskowej. Koło mnie górale – w szorstkich portkak, w szorstkich serdokak, na szorstko ogoleni. Komentują: Co, rzutnik nie działo?! To dy młotkiem walnij! Śmiejemy się. Chcą, żeby ta pompa szybciej się skończyła, ja też chcę. Ale to dopiero początek.

No i dzieci śpiewają „Pierwszą Brygadę”. I jest to trochę straszne – że te dzieci o tym stosie – i trochę ładne, bo śpiewać umieją. I ludzie się włączają. I jakoś tak jednego górala nos świerzbi, ale nic. Drugi tak trochę kaszle, ale nic. Trzeci zapalenia spojówek dostał czy innej alergii, bo czerwone ma oczy i w ogóle czerwony na pysku się robi. Ale nic.

Chłopak na scenie recytuje odezwę Włodzimierza Tetmajera. Dziewczyna czyta urywki z gazet z 1918 roku. Idą kolejne pieśni, ale na szczęście światło przygasło. I NIKT NIE WIDZIAŁ, ŻEŚMY SIĘ PORYCZELI JAK BOBRY. Wyszliśmy z sali i nic.

czwartek, 8 listopada 2018

MARZENIA ŚCIĘTEJ GŁOWY

Miałem taki sen, że zadzwoniła Pani Katarzyna z dziekanatu, bo... przyznano mi mieszkanie na Gołębiej. Rzuciłem wszystko i przyleciałem do Novum. Pana Dziekana nie było, ale Pani Katarzyna powiedziała, że dokumenty nie są najważniejsze i mam po prostu zająć lokal. Już czułem, że to tylko sen, ale i tak udałem się do mojej służbówki.
Okazało się, że to taka klitka na niskim parterze, praktycznie piwnica, wilgotny loch. Na dodatek wypełniony starym sianem ze stajni, w sensie takim, które leżało pod końmi. Chwyciłem widły i zacząłem mój loch Augiasza sprzątać, a pot zalewał mi oczy. Pojawił się nowy problem - co zrobić z tą pryzmą zużytego siana? Nie może tak leżeć na reprezentacyjnym podwórku, przed sekretariatem. Wtedy przyszedł Pan Promotor i powiedział, żebym po prostu rozrzucił po trawniku, warstwami, to nikt nie zauważy.
Jako że Pan Promotor jest estetą i człowiekiem porządnym, powinienem był się domyślić, że to tylko sen. Ale znowu chwyciłem widły i rozrzucałem, a pot spływał mi po plecach. Wreszcie skończyłem. W lochu ległem na stosunkowo czystej kupce siana, którą sobie zostawiłem, i mówię:
NO. TO JESTEM URZĄDZONY.

poniedziałek, 4 czerwca 2018

KOLEŻANKA

Mija czwarty dzień, odkąd opuściła nas nowa koleżanka. Spotkaliśmy ją w czwartek na spacerze. Snuła się po ośce i, nerwowo węsząc, podchodziła do różnych ludzi. Kawałek szła za nami, jak za swoimi, aż zorientowałem się, że jej właścicieli z całą pewnością nie ma na horyzoncie. No to wołam do niej: Szukaj państwa! Ale ona chyba uznała, że to zaproszenie do kolegowania się i od tej pory już trzymała się przy nodze. Była przy tym bardzo grzeczna – w ogóle nie szczekała i nie napadała żywych stworzeń. Oprócz pszczół i ciem.

Obeszliśmy całą ośkę, gdzie ludzi z psami pytałem, czy nie poznają takiej ancymonki. Nic to nie dało, więc w końcu zabraliśmy ją do domu. Koleżanka ewidentnie poczuła ulgę, że ktoś ją wpuścił pod dach i dał jeść. Z braku karmy Ewe nagotowała kaszy, a ja nakroiłem hiszpańskiej kiełbasy. W nocy jeszcze zabrałem koleżankę na bieganie i była wniebowzięta. Ale rano!

Rano jakby uświadomiła sobie z całą mocą, że to jednak nie jest jej dom. Na szczęście właściciele trafili na ogłoszenie i wkrótce ją odebrali. Powiedzieli, że koleżanka przeskoczyła przez płot… posesji w Balicach. 5 kilometrów od nas, albo i więcej. Co ją naszło, żeby lecieć taki kawał? Nie wiem, ale liczę, że znów to zrobi.

środa, 4 kwietnia 2018

GWIAZDKI WSZĘDZIE

Maria Janion w "Wobec zła" wspomina o szpitalu psychiatrycznym Bedlam. Gógluję i w ciągu paru sekund wiem już, że to najstarszy w Europie zakład tego typu, przez internautów oceniony na 3,8 gwiazdki. Tak że jest dużo piątek, parę wyważonych ocen z komciami, no i kilka wściekłych jedynek. Uderza mnie groteska tej sytuacji, ale właściwie... dlaczego?

Dlaczego nie przyszło mi do głowy, by oceniać zakłady lecznicze w Góglu, jak knajpki, muzea i hostele? Może dlatego, że do tej pory szkoły, szpitale i inne instytucje - przeznaczone do tego, by kształcić, pomagać, nadzorować i karać - polecali mi członkowie rodziny i zaufani przyjaciele. Ale czy kilkadziesiąt różnych opinii, nawet wliczając hejterów i lowerów, nie jest lepszą rekomendacją? Dst+ to za mało, szukam szpitala z oceną bdb. Wszystko da się wygóglować.

W naszym świecie Georg Trakl, nieszczęśliwy pacjent krakowskiej kliniki, mógłby się wyżyć jedynką, zamiast pisać te smutne sonety. Może nie popełniłby samobójstwa?

poniedziałek, 26 lutego 2018

TREN DLA TOPORKA

kiedy stary Toporek zmarł
jakbym dostał obuchem w łeb
zawisła klepsydra na drzwiach
i przestali sprzedawać chleb
a była to piekarnia jakich mało
a był to chleb długi i chrupiący
a gdy się go zębami rwało
to pysk cały był w mące
bułki od Toporka tak pełnoziarniste
pączki od Toporka ciężkie od nadzienia
ciastka od Toporka suche acz pożywne
i chleb od Toporka całe trzy dni świeży
wszystko strawione i czarny lej głodu
zapełnia dziś piekarnia Ziarenko
choć na tych samych ulic rogu
chleb dzieli inną siekierką

wtorek, 20 lutego 2018

BEZ KOLORÓW

Gliwicki plac Piastów powitał mnie masami zimnego powietrza ze Skandynawii i ogólną wonią glutaminianu sodu. Żaden autobus nie jechał przez 20 minut, co poczytałem miastu za zniewagę.
Z tym większą godnością wystawiałem swe ciało na front atmosferyczny, aż przyszło załamanie. Odkryłem bowiem, że słupek, o który zawsze się opierałem, wracając ze szkoły, z zakupów, z kościoła, z rytualnych libacji - słupek noszący zakaz skrętu w prawo - znikł. Została po nim tylko szara naga jama. Szaranagajama.
Na jego miejscu stały dwie szare damy, o nie jednak nie wypadało się oprzeć. Podsłuchałem za to, że według jednej z nich prasa lajfstajlowa zapowiada powrót szarości na wiosnę. Szarości. Na wiosnę. Szarościnawiosnę.

wtorek, 9 stycznia 2018

W SAMO POŁUDNIE

Pod blokiem walka dwóch pijaków. Każdy z nich jest potężnym zagrożeniem dla samego siebie, gdyż ledwo trzyma się na nogach. W klinczu jednak osiągnęli małą stabilizację. Wyzywają się od niemytych części ciała, ale potrzebują siebie wzajem. Co cztery nogi to nie dwie.