O mnie

Moje zdjęcie
Literaturoznawca, antropolog. 2005 r. - laureat ogólnopolskiego konkursu na cykl wierszy (ex aequo z kilkunastoma innymi uczestnikami). 2010 r. - zaliczenie z logiki. W przyszłości liczy na kolejne sukcesy.

środa, 10 września 2014

POLSKOŚĆ ŚLĄSKA. WIEŚĆ Z BERLINA

Obejrzałem niedawno serial Nasze matki, nasi ojcowie. Recepcja w Polsce co najmniej histeryczna, choć wielkich powodów po temu nie ma – w mojej ocenie wszystkie wątki są prawdopodobne, łącznie z antysemicką postawą niektórych żołnierzy Armii Krajowej. Trochę szkoda, że nie zaproszono do współpracy aktorów mówiących po naszemu równie przekonująco, jak statyści z Czterech pancernych wykrzykiwali Hände hoch! Ale mniejsza o to.

Zastanawia mnie tylko, czemu bohaterowie, według wyświetlanych na ekranie napisów, znajdują się w czasie wojny w takich miejscowościach jak Gliwice, Polen czy Klodzko, Polen. Mój dziadek miał w dowodzie osobistym PRL podobny anachronizm – urodzony 24.8.1936, Lviv, ZSRR – ale to były inne czasy! Jedyne wytłumaczenie, jakie znajduję, to po prostu przyznanie się po latach do odwiecznej polskości ziem, które po Wielkiej Wojnie niesłusznie przypadły Republice Weimarskiej. Wprawdzie według dostępnych danych większość mieszkańców Gleiwitz i Glatz uważała się za Niemców, zaś język Goethego służył im zarówno w kontaktach publicznych, jak intymnych – mein schöner Vogel – ale siła słowiańskiej krwi ma znaczenie decydujące.

Niestety w serialu jeden z podgliwickich chłopów raczy uciekających z transportu do Oświęcimia bohaterów śrutem z dwururki, myślę jednak, że możemy, jako naród, wziąć odpowiedzialność za ten incydent. Ceną jest prawda o Ziemiach Odzyskanych. Miejmy nadzieję, że za jakiś czas zachodni sąsiedzi przyznają nam prawa do Drezna, Lipska i Berlina, przedwiecznych osiedli słowiańskich.

Gliwice, 10 IX 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cnotliwe jest użycie wielu przecinków i niewielu wykrzykników. Konfucjusz