O mnie

Moje zdjęcie
Literaturoznawca, antropolog. 2005 r. - laureat ogólnopolskiego konkursu na cykl wierszy (ex aequo z kilkunastoma innymi uczestnikami). 2010 r. - zaliczenie z logiki. W przyszłości liczy na kolejne sukcesy.

wtorek, 26 czerwca 2012

SPONSORING. WYZNANIE

Powiedzcie, że się popisuję, ale ja naprawdę lubię przetrzymywać książki z biblioteki. To jeden z niewielu luksusów, na jakie sobie pozwalam. Zostałem wychowany jako rozsądny mieszczanin, kupuję nabiał na promocjach i później przez cały wieczór, póki nie wybije północ, muszę jeść jogurt naturalny, popijając śmietaną osiemnastką. Z moją dziewczyną wchodzimy do klubu dopiero po przemierzeniu całej Szewskiej, Floriańskiej i Sławkowskiej – naszą prestiżową obecność wygrywa ten lokal, w którym dają najwięcej shotów za free. Fajne jest też to, że Ewelinie się po tym spacerze nie bardzo chce tańczyć.

Niekiedy jednak coś we mnie wypowiada swój głośny sprzeciw, pożądając dionizyjskiej rozkoszy irracjonalizmu. Bo to jest rozkosz – podejść do lady i położyć tam książkę z kartą biblioteczną na wierzchu. Pani wtedy mówi: jak tylko zwrot, to karty nie trzeba. A ja na to ze spokojem człowieka, który zna regulamin, zwyczaje panujące i wszystkie mechanizmy systemu elektronicznego, odpowiadam krótko, że przetrzymana. Nie, nie czuję wstydu, skończyły się czasy szkolnej biblioteki, gdzie ten dwumetrowy potwór w koku żądał ode mnie – zapewne w imieniu wszystkich użytkowników – przeprosin. Już nie będzie więcej skruchy, płacę i wymagam! Jestem w takich chwilach nie mniej bezczelny niż odrzucony przez pierwszą miłość okularnik, kiedy wybiera się na dziwki. Nie możecie mnie już lekceważyć, kobiety, jestem waszym klientem!

Istnieje też bardziej racjonalny aspekt przyjemności przetrzymywania. Bo, owszem, to jest świadomie podjęta decyzja, nie kłopoty z pamięcią. Mówię sobie: jestem tego wart, mam dziś nie po drodze, mogę pójść jutro, już zapłacę te pięćdziesiąt groszy. Stać mnie! Wreszcie jestem czyimś mecenasem – tak rzadko mam do tego okazję poza niedzielnym nabożeństwem, kolędą i sakramentami. Przecież bez sponsoringu nie można uzyskać akcesu do upper middle class, inaczej przezwą cię nuworyszem, nie zaproszą na tenisa! I nie chodzi tu o obnoszenie się z uczynionym dobrem, nie jestem tak małostkowy jak idioci, którzy, przekazując bibliotekom swoje zbiory, oczekują podziękowań na mosiężnej tablicy. Ale kiedy znajomi rozmawiają o dobroczynności, wiem, że nie muszę się czuć gorszy. Edukacja to podstawa. Trzeba ludziom dawać wędkę, a nie rybę, jako w Afryce, tak i u nas.

Kraków (Wichury), 26 VI 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cnotliwe jest użycie wielu przecinków i niewielu wykrzykników. Konfucjusz