Kiedyś żartowałem sobie z koleżanki, która jeździ po Ameryce Łacińskiej, że musi odwiedzić San Escobar. Opowiadałem jej niestworzone historie o tamtejszym karnawale i winobraniu. Nie było to bardzo zabawne, ale otworzyło puszkę pandory.
Wszystko wskazuje na to, że parę tygodni temu los bandidos z San Escobar naciągnęli polskie MSZ na kosztowny wypad do Grenady i drinki z grenadyną. Niewykluczone, że w grę wchodziły też rejsy statkiem wycieczkowym i inne sytuacje moralnie dwuznaczne. Jeśli brali w tym udział polscy dyplomaci, może dojść do zupełnej kompromitacji.
Rzeczniczka MSZ uspokaja, że tak naprawdę minister Waszczykowski się przejęzyczył, mając na myśli delegację San Cristobal y Nieves. Ale takie państwo również nie istnieje. Z kim naprawdę spędzał czas szef polskiej dyplomacji?
Serio, jeśli nadal będziemy się spotykać z jakimiś piratami z Karaibów, to nie zostaniemy tym całym liderem ONZ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cnotliwe jest użycie wielu przecinków i niewielu wykrzykników. Konfucjusz