Rodacy, piszę to z wielkim bólem. Chciałbym być wegetarianinem, ale tak bardzo kocham kebaby, że czasem się skuszę. Wy też znacie uwodzicielską moc baraniny (zastępowanej czasem wołowiną) podawanej w chrupiącym placku z miłym sosikiem. Niemniej najwyższy czas zrezygnować z kebabów. Brak popytu = brak podaży. Jeśli nie chcesz Turków w kraju, wróć do polskich obyczajów. Czyli:
Opcja rygorystyczna. Absolutny koniec jedzenia w nocnych barach. To zwyczaj ze zgniłego Zachodu, który na dodatek utrzymuje migrantów ze Wschodu (w dyskursie biznesowym to lose-lose). Wypiłeś, to na głodnego wracaj na chatę, bo matka czeka z kolacją. Sałatka warzywna z majonezem ładnie się przegryzła. Ewentualnie można dostać rybę po żydowsku w pobliskiej karczmie, ale Polakom nie wypada.
Opcja realistyczna. Jeść tylko i wyłącznie w polskich barach nocnych. Ustawiać się w kolejce po pajdę chleba ze smalcem. Opędzlowywać na ulicy flaczki z plastiku. Zapychać się po przepiciu pierogami z wody. No i oczywiście sałatka warzywna z majonezem ładnie się przegryzła. Ku chwale ojczyzny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cnotliwe jest użycie wielu przecinków i niewielu wykrzykników. Konfucjusz