Imigrantka to nieźle nakręcony film, który został całkowicie zarżnięty jedną decyzją. Ktoś kazał gadać po polsku tłumowi amerykańskich aktorów epizodycznych. I boskiej Marion Cotillard też.
Niewiele z tych dialogów rozumiem, ale to mniejszy problem. Chodzi o to, że oni ewidentnie sami siebie nie rozumieją! To, do cholery, mało Polaków w Stanach mieszka? Zresztą można było przyjąć takie śmiałe założenie, że Cotillard powinna grać imigrantkę... no na przykład z Francji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cnotliwe jest użycie wielu przecinków i niewielu wykrzykników. Konfucjusz