Boris Johnson został szefem brytyjskiej dyplomacji. Wydawało się, że były mer Londynu chce uniknąć politycznego samobójstwa, jakim byłoby wzięcie symbolicznej odpowiedzialności za Brexit. Dlatego chyłkiem wycofał się z wyścigu o urząd premiera. Tymczasem dostał zadanie równie niebezpieczne, za to nieporównanie mniej prestiżowe. Ponoć Napoleon, gdy któryś z oficerów za bardzo rósł w siłę, dawał mu awans i posyłał na front. Coś podobnego zrobiła Theresa May. Różnica polega na tym, że napoleońscy oficerowie byli żołnierzami, Johnson za to dyplomatą nie jest w żadnym stopniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Cnotliwe jest użycie wielu przecinków i niewielu wykrzykników. Konfucjusz