O mnie

Moje zdjęcie
Literaturoznawca, antropolog. 2005 r. - laureat ogólnopolskiego konkursu na cykl wierszy (ex aequo z kilkunastoma innymi uczestnikami). 2010 r. - zaliczenie z logiki. W przyszłości liczy na kolejne sukcesy.

wtorek, 30 sierpnia 2011

GENEZA KULTUROWA NATANIZMU. STUDIUM

Ks. dr hab. P. Natanek nie został rewelacją Internetu przez przypadek. Po raz kolejny okazuje się, że nawet w dobie kultury obrazkowej umiejętne operowanie słowami może silnie wpływać na rzeczywistość. Jeżeli ktoś naśmiewa się z rzekomo niefortunnych sformułowań kaznodziei i na tej podstawie wnioskuje o bezwartościowości jego tytułu naukowego – niech wie, że coś się dzieje. Mamy bowiem do czynienia z niezwykle oryginalnym talentem.

Kaznodzieja z małopolskiej Grzechyni bez wątpienia potrafi budować napięcie. Jedno z kazań zaczyna od słów: „obiecałem, że dam wam dziś coś bardzo mocnego” – i rzeczywiście, postępuje zgodnie z zasadą Hitchcocka. „Bóg nam otwiera te drzwi – tak jak tam macie” – wskazuje na wejście do kościoła, sugerując, że kościelny działa jedynie jako medium. Ks. Natanek rozwija tę myśl: „w Europie wszędzie padła wiara – została Polska!”. Ale „politycznie i gospodarczo już Polski nie ma”, więc kościół w Grzechyni pełni funkcję Arki Noego. Przed ostateczną zagładą uchroni Polaków tylko uznanie Chrystusa za króla.

Mamy zatem do czynienia z przeformułowaniem archetypu oblężonej twierdzy, jakim dla Polaków jest obrona Jasnej Góry. Kaznodzieja kreuje wizję Polski upadłej, która istnieje już tylko w swych bohaterskich rycerzach – dlatego sam nosi wielki ryngraf z białym orłem, a jego zwolennicy gremialnie występują w szkarłatnych pelerynach. Tak jak Jan Kazimierz w 1656 r. ogłosił Maryję królową Polski, tak ks. Natanek domaga się intronizacji Chrystusa. Jego żądanie wyraża chęć powrotu do czasów kontrreformacji, zjednoczenia wobec wroga, kiedy panowie szlachta, słuchając w niedzielę Ewangelii, wyciągali karabele z pochew, by zademonstrować gotowość obrony wiary.

Kaznodzieja zdaje sobie jednak sprawę ze zmian, jakie nastąpiły w Polsce przez 350 lat. Jego działania są diabelnie logiczne. Ponieważ szlachta uległa degeneracji w XVIII w., ks. Natanek opiera swą wspólnotę na góralach spod Makowa Podhalańskiego oraz na quasi-zakonie Rycerstwa Jezusa Chrystusa Króla. Demokratyzm, chłopomania i fascynacja średniowieczem – kaznodzieja wyraźnie nawiązuje do ideałów romantyzmu. To trafny wybór, postmodernizm nie sprzyja tego rodzaju integracji. A przecież dezintegracja bywa nieznośna.

O co chodzi natanistom? O żelazną konsekwencję. Skoro Matka Boża jest już królową Polski, teraz trzeba powiedzieć B.

Skąd jednak trudności w intronizacji Chrystusa? Winni są Żydzi-niedowiarkowie. To oksymoron, bo, jak wyjaśnia kaznodzieja, na zaszczytny tytuł Żyda zasługuje ten, „kto przeszczega prawo mojżeszowe”. Tymczasem solidarnościowi politycy żydowskiego pochodzenia, z którymi Polacy wiązali w l. 90. tak wielkie nadzieje, „z Bronsteinów przekształcają się na Poznańskich, Krakowskich i tak dalej”. Otóż Salomonowe posunięcie: antysemityzm przy jednoczesnym podkreśleniu szacunku do Żydów. Czy red. David Kazimierski czyta te słowa?

Sytuacja jest tak zamglona, że aż klarowna. Bo skoro najgorsi wrogowie nie wyróżniają się już nazwiskiem, to znaczy, że ufać można tylko garstce sprawdzonych sprzymierzeńców. Należy zachować ostrożność i stałą mobilizację. Nie tylko wobec Żydów. Również wobec biskupów i własnych dzieci. Transcendentne zło działa w sposób bardzo konkretny: „jeśli u twojego syna na głowie jawi się żel, później irokezy, to już wiedz, że tam się coś bardzo mocno burzy”. Kto słyszał choć kilka strasznych opowieści, ten wie, że diabła można łatwo rozpoznać – po kopytach albo – uwaga – po nieudolnie zasłanianych rogach.

Ks. Natanek podkreśla swym zachowaniem, że jest człowiekiem z ludu – mówi z mocnym małopolskim akcentem, upraszczając grupy spółgłoskowe, i epatuje historiami o demonach, jak to robią dziadkowie przy ognisku. Ale kiedy indziej przez dwie minuty wyrzuca z siebie z prędkością cekaemu nazwy kolejnych zagrożeń, które dla przeciętnego słuchacza z pewnością brzmią egzotycznie: „enagram, ezoteryzm, Gwiezdne wojny, feng shui, Harry Potter, metoda Hellingera, holizm, (...) medycyna tybetańska, pozytywne myślenie, programowanie neurolingwistyczne, odmienne stany świadomości, prekognicja”. Krótko mówiąc: abrakadabra.

Przed czarną magią ocali nas jednak Gandalf Biały, dobrotliwy przyjaciel niziołków, potężny zwycięzca Balroga. Zna bowiem zaklęcie, które potrafi zbudować armię: „To jest właśnie Polska!” – woła, z dumą lustrując swe zgromadzenie. A tak się składa, że – niezależnie, kto sobie Nią gębę wyciera – „Polska to jest wielka rzecz”.

Gliwice (Harcerska), 30 VIII 2011